Marrakesz podsumowanie finansowe! $$

Marrakesz trip podsumowanie finansowe..

DSC 5273 1024x678 Marrakesz podsumowanie finansowe! $$

Prezentuje podsumowanie dzien po dniu. Oraz w calosci na dwie osoby. Zaden wydatek mej uwadze nie umknal.

Bilet lotniczy za osobe w dwie strony: 83,26€

1euro wymienialismy na okolo 11 dircham.
Wszystkie sumy podane w dirchamach
Dzien 02/05/14
25d mapa lotnisko… wrrr
4d sok pomaranczowy
22d przewodnik do riadu
825d riad za trzy noce
46d rzeczy typu pasta di zebow czy zel pod prysznic. Woda 5 litro do przelewania, bo taniej.
6d papier toaletowy
7d chlebek rozny
5d przewodnik po miescie
10d soki pomaranczowe
4d kolejny sok
60d wejscie do museum el badhi oraz cis jeszcze. Jeszcze gdzues wejsciowka.
25 kawa i sok na jaama al fna
120 d obiad z napiwkiem za mapy, ktore dal nam kelner.

Total 350+hotel 825- 1175d

03/05/2014
80d ogrody mayorelle. Przeplacone
9d soki
20d bahia castle
30d beznadziejne drinki ale potrzeba bylo wifi:)
140d obiad w port de marrakech . Z napiwkiem. Duzo i pysz e ajajaj
10d oliwki na markecie. Pycha.
6d woda
20d magneto. Na lodowke magnesik. Pamiatka.
60d parowki na jaama al fna.

total 375d

04/05/2014
300d wycieczka do Ourika valley.
6d woda
2d panom za zdjecie.
15d herbata i chleb z miodem w barbers village
70d taijn w Ourika.
5d przewodnik napiwek bo byl mily
14d sok pomaranczowy soki
40d pamiatki
55 kielbaski na jaama al fna
5d napiwek dla kelnera z restauracji z dnia poprzedniego. Spotkalismy go na ulicy. Byl mily i skromny

Total 512d

05/05/2014
6d woda
85d jedzenie. Przystawka i taijn.
20d slodycze
60d autobus
Total 171d

Myslimy ze dalo sie jeszcze taniej, ale trzeba miec wiecej wprawy i znac ceny w rzeczywistosci. Jak na pierwszy raz, myslimy ze nie jest zle. Do tego jak porównujemy z innymi z tego co opowiadaja myslimy, ze jestemy zajebisci :)) Jeśli jesteśmy w błędzie to i tak niech tak zostanie 🙂

DSC 5497 1024x678 Marrakesz podsumowanie finansowe! $$

Do tego dochodzi autobus w sevilli w dwie strony- 8e za osobe.

Za marrakesz to jest 2233 dircham czyli przy kursie 10.5 około 212,50 za dwójkę. Za osobe daje to 106.3€.

Bilety + bus + marrakesz
8+83,26+106.30 = 197,60 €.

Dziękuję pozdrawiam. Nie było momentu żebyśmy sobie odmawiali czegoś. Kupowaliśmy to co chcieliśmy i to co uznawaliśmy za sensowne. Zostawialiśmy napiwki tym, którzy na nie zasługiwali.

DSC 5499 1024x678 Marrakesz podsumowanie finansowe! $$

Marrakesz day 4!

Dzień dobry!
05/05/2014 czyli dzień czwarty!

Dnia czwartego wczesna pobudka i do madersa el yousuff czyli islamskiej szkoły. Można tam wejść i zobaczyć w jakich warunkach dzieci pobierały nauki. Taki był plan.
Rzeczywistość inna sie okazała. Pobudka o 9.30. Organizm nie wytrzymał jakże intensywnego tempa zwiedzania i odmówił pobudki wcześniej. Wymusiło to zmianę planów. Powolne śniadanie. Powolne pakowanie. O 11 trzeba było opuścić pokój, tak tez zrobiliśmy.

Udaliśmy sie w stronę Gueliz. Dzielnicy Marrakeszu. Nowszej. Stworzonej podczas rządów francuskich. Tam pieniążki juz widać wszędzie. Budynki, sklepy i samochody. W Mcdonald hamburger 11d. Dzien czwarty miał być świętem jedzenia. Udaliśmy sie do najlepszego miejsca według tripadvisor. Patisserie Amendine. Ceny sufit. Posh , fancy, good price my frjend. No wiec szybko wyszliśmy. Cala dzielnica lipna. Drożej niż w Warszawie czy Sevilli. Nic ładnego. Nic fajnego. Hotele kasa burdele. No wiec czym prędzej udaliśmy sie na lotnisko, bo gorąc był nie do wytrzymania. Nic nie zwiedziwszy tego dnia, szczęśliwi z podroży byliśmy. Jako że historii nie ma to poświęcę wpis ten na szybki review naszego pożywienia.

Jedzenie
Wiedzieliśmy jadąc do Marrakeszu ze jedzenie jest nastawione na turystów, więc specjalnie się nie nastawialiśmy na niebo w gębie.

Pieczywo w Marrakeszu foto
czad! Fajno i pycha.

DSC 5176 1024x678 Marrakesz day 4!

Oliwki też mieli bardzo dobre!

DSC 5395 1024x678 Marrakesz day 4!

Skończyliśmy jedząc codziennie taijin. Bardzo pyszności. Warzywa z mięsem.

DSC 5406 1024x678 Marrakesz day 4!

Dwa razy zupa marokańska. Dobra bez rewelacji foto nie ma.

Kiełbaski na jaama al fna pyszne

Pierwszej nocy couscous w restauracji byle gdzie bardzo dobre.

Mnóstwo soków rożnych pysznych.

Dziś poszliśmy w gueliz do associete de amal. Centrum kobiet z knajpa. zjedliśmy przystawkę w postaci pastille czyli roladki z serem lub kurczakiem. Potem oczywiście taijin i na koniec wzięliśmy Marokańskie słodycze na wynos.

Proszę foto.

DSC 5510 1024x678 Marrakesz day 4!

Rewelacji nie było.

Ogólnie jedzenie tanie i dobre. Chyba tyle w temacie.

Przemyślenia. Atmosfery jaamla al fna nie da sie oddać ani słowami ani zdjęciami. Fajna sprawa. Where are you fron? Poland? Zajebiscie! Maklowicz is working here good and cheap! Come! 🙂

Druga sprawa to ze turyści tu sa beznadziejny. Na wycieczce nikogo fajnego nie poznaliśmy a i nawet przy kiełbaskach ludzie z nami nie gadali. Byliśmy za fajni dla nich. Nic tam.

Arabowie w Maroku dzielą sie na rożne typy. Mniejszość to skromni jak właściciel naszego riadu, nasz przewodnik z dziś, nasz kelner w knajpie(dzień wcześniej). Ci ludzie byli wdzięczni za to ze byliśmy i im pomogliśmy. To jedna strona. Druga to agresywni i nachalni i zachłanni. Sprzedadzą wszystko za jak najwięcej i będą happy nawet jak ty nie będziesz happy. Natomiast podstawy targowania mam, więc jestem happy.

Nie można zapomnieć o Souks. Czyli marketach na ulicy. Gdzie sprzedaje się wszystko. Dosłownie. Do tego każdy i za każdą cenę. Jest to kolejna z rzeczy nie do opisania. Zaczynając od przypraw

DSC 5250 1024x678 Marrakesz day 4!

poprzez własne wyroby:

DSC 5216 1024x678 Marrakesz day 4!

do innych wyrobów..

DSC 5420 1024x678 Marrakesz day 4!

tak też można się tam zgubić i oglądać setki tysiące rzeczy i wydać pieniędzy. Na szczęście brak bagażu motywuje do nie kupowania rzeczy 🙂

Marrakesz, żegnamy cię. Dzięki, że byłeś taki fajny!

Marrakesz… Ourika! Day 3

Dnia trzeciego,

z poczuciem dobrze zrobionego interesu sie obudziliśmy. 15o d za wycieczkę do Ouriki wydało nam sie w miarę rozsądna ceną, jako że nie znaleźliśmy nikogo do współdzielenia collective taxi. Ciekawa obserwacja to, że nie ma młodych turystów. Są albo dorosłe pary, albo całe rodziny z dziećmi. Nie ma młodych par wizytujących Marraesz. Jest za to mnóstwo skuterów 🙂

DSC 5335 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Tak wiec o 9 stawiliśmy sie pod biurem i nasz organizator zaprowadził nas do busu. Tam od innych zebrali opłatę. Od jednych 40e od innych 45. Poczuliśmy sie lepiej z faktem ze zapłaciliśmy 30. Czyli mniej:)
Czas ruszać. Najpierw tankować. Litr 95 za o.9euro.
Jedziemy. Najpierw panoramic view. Stop na 15min. Proszę foto.

DSC 5330 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Następny stop to barber house. Ciekawe doświadczenie. Wioska od czterech lat ma elektryczność.

DSC 5341 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Niestety biedy nie widać. Nie, że ironia do zdjęcia powyżej. Tak ogólnie. Miałem wrażenie, że wszędzie gdzie turyści tam i gruba kasa. Taka rzeczywistość. Nowe samochody, a w reku każdy iPhone’a miał. Natomiast dostaliśmy herbaty i chleba z miodem. Dobre było.

DSC 5346 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

No taki zorganizowany wyjazd. Po drodze wielbłądy były. Mniejsza.

DSC 5353 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Dotarliśmy do Ouriki. Moje wodospady. Hola zaraz. Najpierw knajpa. Na szczęście uciekliśmy od grupy i zamiast za 15e od os zjedliśmy za 7 eu za dwójkę. Ładnie było wzdłuż tej rzeczki.. sami zobaczcie.

DSC 5411 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Słabe miejsce?

DSC 5374 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Podsumowanie finansowo żywnościowe na końcu będzie (wpis 5).

Po drodze zdjęcie wioski:

DSC 5421 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Po godzinie posiłku w drogę. Przewodnik Moustafa i w drogę. W trakcie wspinaczki takie naturalne lodówki można spotkać, super piękne 🙂

DSC 5441 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Teren taki łatwy nie był, ale do przejścia. Wszystko ładnie tylko na drugim wodospadzie sie zatrzymaliśmy.

DSC 5485 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Jest ich tam siedem. Jak widać zdjęć parę jest ale moje rozczarowanie granic nie miało. Chciałem wszystkie zobaczyć. Oczywiście żadna zorganizowana wycieczka nie organizuje takiej wycieczki, jak się później dowiedzieliśmy.

DSC 5449 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Jest to 3.5h aby się dostać do ostatniego , podobno najładniejszego wodospadu… poczułem, że pieniążki przepadły. Obiecałem sobie, że wrócę następnym razem.

DSC 5475 1024x678 Marrakesz... Ourika! Day 3

Powrót do Marrakeszu na jaamla al fna. Tam spacer, sok pomarańczowy. Stanowisko 36 panowie pozwolili nam wejść do siebie i obserwować jak wyciskali sok i jak nie dolewali wody. Potem kiełbaski przy stanowisku 32 jak wczoraj. No i na koniec kupione oliwki i woda spożyta na tarasie naszego riadu, tak jak każdego wieczoru.

Padamy. Padliśmy.

Marrakesz day 2!!!!

Cześć wszystkim!

Miaaau

DSC 5309 1024x678 Marrakesz day 2!!!!

Ta bestia nas powitała w pałacu de la Bahia. Natomiast od początku!

Dnia drugiego wstaliśmy, jak się wyspaliśmy- o 9.30. Cool story? Tak wiem. Okej do rzeczy. Plan byl prosty. Gardelle majorelle. Ogrody kupione przez Yves Laurenta. Podobno piękne, cudowne. No to w drogę. Wejscie 30 dla studentow i 50 normalne. Najdroższa atrakcja tutaj. Weszliśmy. No jak by to opisać…

DSC 5291 1024x678 Marrakesz day 2!!!!

Nie porwało. Ni cholery. Wrecz rozczarowało. Bardzo. Za tą cenę można tu dużo fajnych rzeczy zrobić! Tak więc spędzilismy chwile tam, dwie fotki cyknąłem(nie chciało się więcej) i uznaliśmy, że kierujemy się w strone palace Bahia. Na południe Marrakeszu. Trochę z braku laku. Po drodze bus station i taxi. Jako ze dnia nastepnego planowaliśmy jechać do Ouriki, to uznaliśmy, że zacząć się targować już można.Pierwsza cena to 600 dircham. Hahahaha po godzinie i wypytywaniu zeszło do 300za dwójkę albo 400 za czwórkę . Jeszcze do utargowania. Na pewno. W dwie strony. Powiedzieliśmy ze pomyślimy i poszliśmy dalej. Palace Bahia wart swojej ceny tj wejściówki za jedno euro. Nic specjalnego.

DSC 5312 1024x678 Marrakesz day 2!!!!

Wszelka architektura tutejsza jest inspirowana na czymś. Na ogrodach francuskich. Na Alhambrze z Granady. Itd. Tak więc nie mogę powiedzieć aby mnie porwało. Na prawdę wszystko już widziałem. Aby poznać kulturę (architekturę) arabską, wystarczy dogłębnie zwiedzić południe Hiszpanii.
Trzeba przyznać, że dnia drugiego handlowanie i ruch jakiego w europie nie ma, był juz w naszych żyłach. Prawie jak rybki w wodzie skakaliśmy i tak wskoczyliśmy do restauracji port du marrakech. Jedna sprawa wcześniej. Na ulicy Fatima mięliśmy naszego sprzedawcę soku pomarańczowego. 4d i sok świeży pyszny, przy Tobie wyciskany. To nie oczywiste bo na Al fnaa dolewają wody, jak nie widzisz. Woda tutaj jaka jest każdy wie. Więc Pana na ulicy fatima przy mosquee polecamy. Super miły i nie zachłanny. Co do obiadu. Zjedliśmy ichniejszą zupę oraz taijn jak i pastille. Potem deser, ale nie wiem co to było, ale dobre. Najlepsze to ile zapłaciliśmy… 128d plus 12 dla kelnera. 140d to niecałe 14e za trzy dania i wodę. Ahaaa… wrócić się postaramy tam jutro. Tak wygląda miejsce:

DSC 5319 1024x678 Marrakesz day 2!!!!

Oprócz tego zgubiliśmy się souksach(tamtejszych marketach ulicznych), obok Jaama al fna pochodziliśmy i… więcej soku. Tak się pałętając trafiliśmy na gościa oferującego wycieczki… wiecie ile krzyknął za podróż do Ouriki od osoby? 150d z przewodnikiem. Tak tez wpłaciliśmy zaliczkę i zobaczymy gdzie jutro nas wywiezie…
Tymczasem wieczorem zjedliśmy kiełbaski na Jaama al fna. Stanowisko 32. Masakra. Masakrycznie pyszne. Ichszy chleb sos z pomidorów i te kiełbaskii. Duża porcja 30d. Czad! Następnego dnia odkryliśmy, że mała porcja kosztuje 20d, ale kiełbasek tyle samo…
Brzuszki pełne. Zdjęć mało ale ok. Jutro wycieczka pora spać. Marrakesz czujemy że fajnie będzie jutro na chwilę opuścić.
Wrażenie dnia? na pewno nie ogrody. Ogólnie miło, ale bez rewelacji i emocji jak dzień wcześniej. Dobre jedzenie. Szczęśliwi, że jesteśmy samo wystarczalni. Tak pożegnał nas plac Jaama Al Fna wieczorem.

DSC 5327 1024x678 Marrakesz day 2!!!!

Historyjka. Pamiętacie tanią lekcje z lotniska? Kupno mapy w kiosku? Wczoraj ją zgubilem. Byla beznadziejna, ale była. Właściwie to była dramatyczna, ale była. Wiecie co sie stalo? Wczoraj poszliśmy jeść do byle budy na naszej ulicy El Gza. Kelner siedział obok patrząc jak jemy. Trzymał w ręce mapy. Na koniec zapytaliśmy, czy może nam sprzedac. Dał nam dwie z uśmiechem i bez zapłaty. To miłe. Są ludzie , którzy chcą Ci pomóc bez pieniędzy. Choć jest ich tu mało. Jednak pieniądz to kasa. Right?

Heja!

PS: Dzień trzeci był ekstra i nie, czytajcie dalej!

Marrrakesz day 1!

Piątek 6.40 odlot samolotu Sevilla – Marrakesz. 1,15h i juz na miejscu. Za szybko, nawet człowiek sie nie wyspał. Odprawa celna i temu podobne ceregiele.
Co wiedzieliśmy lecąc do Marrakeszu?
Że cenę ustala sie przed a płaci po usłudze.
Że zawsze sie targujesz.
Że sok pomarańczowy jest dobry o ile nie z woda.
Że woda może źle zadziałać na brzuch.
Że każdy na ulicy chce od ciebie pieniądze.
Że dobra cena za taxi do centrum to 70dircham.
Że ludzie w Maroku mało zarabiają i mało nasze to ich dużo.
Że mieliśmy 25e które wymieniliśmy na *11= 268 50 dirchamow.
Że bieda jest tam na porządku dziennym.

DSC 5253 1024x678 Marrrakesz day 1!

Pierwsze, co to chęć posiadania mapy. Można kupić na lotnisku w kiosku, według pani z informacji. Idziemy do kiosku. Pan na lotnisku wręcza mapę i mówi 25 to daje. Wziąłem mapę happy i myślę. Oho 2, 5euro za takie badziewie? Ach no tak targować się. No i była to najtańsza lekcja z możliwych! Uświadomiłem sobie, ze na prawdę trzeba sie targować! Czego Jas sie nie nauczy, tego Jan?.. ale ja sie nauczyłem.:)
W taxi. Ze znajoma leciała z nami i do hotelu taxi to powiedziała jedzcie z nami! No to, czemu nie. Zapłaciły swoja część a my dalej do centrum, które juz blisko. Koleś rzucił 50dirchamow cene-podziekowaliśmy. Na piechotę, co, ja nie dam rady? Tym razem wygrana. 10 Minut ładnego spaceru i cos a’la centrum. 10 Osób na minutę zaczepiających chcących pomóc, ale co mapę mam. Droga była, to jej użyje! 8.30-9 Rano 3h do check inu w naszym, zabookowanym riadzie. Nawet podobno wiemy gdzie jest… No to idziemy. Mijamy główny plac jaama al fnaa i soczek pomarańczowy. 4Dircham i pychota. Energia z rana czad. Jak by to w skrócie opisać?.. Poszliśmy szukać riadu. Wszyscy pisali, ze ciężko znaleźć. Co ja nie znajdę? Mapa w łapy i godzina jedna, druga. Krążymy. Blisko jesteśmy, wiemy to. Pomoc… Chyba śnisz! Ale około 11.20 Mówie, a kij- uzgodnijmy cenę. Koleś zaczął od 50. Ja że nie. On że 20.. Ja że nie. Pokazałem 5 dircham i mówię, albo tak, albo nie. Kiwnął glową przecząco. 10? Nie… Odchodzimy. Powiedział okej na 5! Taka duma. Tyle wygrać. Jednak nie na długo. Najpierw sie chłopak gubił. Potem pytał, potem drugi go juz prowadził… Potem trzeci dołączył mówiąc o sobie, ze on tu boss wszystko wie i od razu do celu idzie. Rzeczywiście doszliśmy. Przyznam szczerze- nie ma opcji znaleźć bez pomocy. No nie ma szans. Nijak. Nie, nie, nie. Nie ta bajka. Sevilla to pestka. Ja niezły jestem w terenie, ale nie, nie i nie i nie. Jak nie zapytasz tj. jak nie zapłacisz to nie znajdziesz. Taki Riad se wybraliśmy. Tanio chcieliśmy to mieliśmy. No ale akcji to dopiero początek oczywiście. Uliczka mała. Chłopów juz pięciu było. Znaku że tam riad żadnego nie ma. Zapukaliśmy. Wysunął nosa człowiek spojrzał spode łba i powiedział ze to riad. Zamknął drzwi. No i głupio. Co robić. Ty na zewnątrz. Że to riad ten licho wie. A panów pięciu i co? Kasa. 5dircham? Jakie 5!? Na 100 sie umawialiśmy. No i adrenalina mi skoczyła. Jak sie ze mną umawia, to umawia. Rozmawialiśmy długo i namiętnie. Na pograniczu strachu u mnie, ale mowie no cholera, nie dam się. Skończyło się, że i tak czułem się zrobiony w konia. 22dirchamy im dałem(2e). Splunęli powiedzieli że to gówno, nie pieniądz, ale poszli. Pomyślałem ohoo aż tak tu miło jest? Weszliśmy. Na szczęście to był ten Riad. Pierwsze pytanie… ile im dałeś? 22…zrezygnowany mruknąłem. Na co szef podchodzi i mówi dobra cena. Pierwszy raz? Kiwnąłem głową. Bardzo dobra. Ci wczoraj, holendrzy tez walczyli i co.. 50 zapłacili. Holendrzy potwierdzili. Tyle wygrać -samoocena skacze. Spodobało mi sie, nie powiem. Trzeba tylko poczuć klimat. Im dalej tym lepiej. Powyżej 5 dircham juz nigdy nie zapłaciłem. Dużo soków pomarańczowych wypiliśmy i obiad dobry zjedliśmy. Taki dzień Pierwszy mieliśmy.

DSC 5172 1024x678 Marrrakesz day 1!

Proszę zdjęcia obejrzeć. Pałace, widok z naszego riadu, ten powyżej?! Tam codzień celebrowaliśmy koniec dnia. Pierwszy dzień wrażenie ogromne na mnie zrobił. Ludzie i ich stosunek, już akceptuje. Czy mnie męczy? Chyba mniej niż oferty specjalne w empiku przy kasie w kolejce 30 minutowej. 🙂

To widok z pałacu El Badii
DSC 5245 1024x678 Marrrakesz day 1!
jak i to:
DSC 5235 1024x678 Marrrakesz day 1!

Pierwszy dzień niesamowicie intensywny. Wielka część miasta zwiedzona. Wielka przed nami. Śledźcie dalsze wpisy i do Maroka bookujcie terminy.

DSC 5193 1024x678 Marrrakesz day 1!

Fajnie po chwili jest. Pierwsze chwile ciężkie. Zapach, bieda, ludzie. Centrum miasta jest biedne, agresywne, wyzywające na swój sposób. Przykre jak i radosne. Zupełnie inne. Albo ktoś lubi, albo nie. Dobry sprawdzian na bycie podróżnikiem.

DSC 5302 1024x678 Marrrakesz day 1!

Co się widzi z każdego miejsca Marrakeszu? Koutubie. Mosquee. Akurat odbywały się modlitwy..

DSC 5198 1024x678 Marrrakesz day 1!

DSC 5210 1024x678 Marrrakesz day 1!

Kolejnym sprawdzianem jest nocleg. Nasza ‘suita’ składała sie z pokoiku z łóżkiem. Łóżko dwuosobowe ale tej samej wielkości pokój. Do tego extra mini kibelek vis a vis prysznic w tym samym pomieszczeniu. Drzwi? Gdzie tam. Kto by se głowę zaprzątał takimi detalami… przynajmniej motywuje do wyjścia na zewnątrz. 🙂

DSC 5262 1024x678 Marrrakesz day 1!

Takim krwistym zachodem słońca żegnał nas pierwszy dzień…

DSC 5257 1024x678 Marrrakesz day 1!

Słowa dwa o couchsurfingu

Slowo wstępu, dla tych co nie wiedzą. O dziwo są tacy! Na przykład moi współlokatorzy lat 21-23. Chyba nie wiedzą, co to zycie, ale mniejsza. Couchsurfing jak sama nazwa wskazuje to surfowanie po kanapach. Innymi słowy spanie u innych ludzi na kanapie, ale nie tylko…

Mój pierwszy raz to przyjazd do Sevilli i spotkania CS(couchsurfing). Taki tam poczatek. Potem wyjazd z nie znajomymi ludźmi, poznanymi online na cs. Niby coś, ale wciąż nie esencja. Poważniejsza przygoda zaczęła sie później. W październiku 2013. W Walencji. Kiedy to kieszenie puste. Przygody chęć. Poszukiwania pełną parą. No i Alba odpisała, że możemy u niej spac. Tak, o. No wiec pojechaliśmy. Alba i Carlos, znajomi, zaperzentowali w najlepszy z możliwych sposobów co to jest idea CS. Ustąpili nam swój pokój na dwie noce, zaprosili do stołu, powiedzieli gdzie pójsc i co zobaczyć. Mamma mia do tej pory pamietam ich sugestie za które jestem wdzięczny! Ogólnie żyć, nie umierać i super!

Potem przysło zło i nuda. Zima. Nuda, egzaminy ble plucha feee. Na poczatku kwietnia na grupie CS Sevilla ktoś wrzuca post. No że nie ma gdzie spać, że w potrzebie, że dwie noce i że mili i gotuja. Przeczytałem. Raz. Drugi. No co, pomogę. Napisalem że przygarnę. Poinformowalem współlokatorów. Materac się skombinowało. No i tak oto poznalem Joasie i Piotrka, chwilowo w Porto mieszkających. Trip po poludniowej Hiszpanii odbywających. Fajnie? Bardzo. Ugotowali pierogi, byli wdzięczni i uśmiechnięci. Nie bede się rozpisywać jak fajnie było razem wyjść na impreze, ale sam fakt, ze są takie możliwości na wyciągnięcie ręki jest super fajny i cieszący. Takie możliwości jak poznawanie nowych ludzi a zarazem pomaganie. Nic wielkiego do powiedzenia nie mam. Chciałem napisać, ze CS nie gryzie (choć myślę, ze różne mogą być sytuacje- ja narazie mam same EXTRA SUPER doświadczenia). Podziękowac tutaj chciałem i powiedzieć, że fajnie bylo obejrzec Semane Sante z wami Piotrku i Joasiu. Powodzenia w dalszej realizacji pragnień!

couchsurf 1024x765 Słowa dwa o couchsurfingu

Ps: oni też mieli wtedy swój pierwszy raz. Autostopem. Mowią, że nie gryzie. Ten punkt jeszcze przede mna!