Gdzie byłem? Na komisariacie!
Co robiłem? Pieniądze na rząd oddawałem!
Historii z Hiszpańską policją mam parę.
Zaczynając od tej, że kiedyś dwóch pijanych Hiszpanów patrzą na moje tablice, patrzą i jeden do drugiego:
„Ty patrz, PL ma, to tajniak z Policia Local!”
Niestety ta była najmilsza…
Kolejna z lipca 2013′ kiedy to w sobotę z ówcześnie poznaną Panią, o 8 rano zaproponowałem, że odwiozę do domu. Wtedy spotkaliśmy policję przy moim pojeździe, że podobno ktoś zadzwonił, że mój samochód przeszkadza. W sobotę o 8 RANO! Nic nie pomogły błagania, miałczenia, ryczenia, że biedny student z Polski!
Skąd? Nawet nie wiedzieli, nic nie pomogło. Drogo było.. Bywa.. jak pech to pech pomyślałem..
Następnym razem jadąć na plaże. Takie skrzyżowanie ze znakiem „STOP”. Dobrze wiem co się robi, się zatrzymuje. Tak zrobiłem. Sęk w tym, że ta linia stopu była dobre 3 metry przed skrzyżowaniem. Więc wjazd z podporządkowanej wyglądał na dość płynny z daleka. Oczywiście za mną z daleka pojawiła się policja. Tak oto zaczęła się kłótnia:
-zatrzymałem się
-wcale, że nie!
-a właśnie, że tak!
-a ja Policjant
– a to przepraszam
-a to poprzoszę xxx euro, jak nie na miejscu to cholujemy samochód, bo Pan obcokrajowiec…
Tego nie mogłem przeboleć. Myślałem aby do Polskiej ambasady jechać, chamów dorwać. Oczywiście same bilety do Madrytu przekraczały koszt mandatu więc darowałem sobie…
Hit przyszedł dużo później… 08/04.2014…
Wracam z biegania. ok 23 biegne do domu. Ulicą gdzie stoi mój samochód. No właśnie stoi… Nie stoi. Wracam, jeszcze raz patrzę. Nie widzę. Ale stał? Stał. Na pewno? Na pewno…
112 (call)
-dobry wieczór, chciałem zapytać czy odcholowali mi Państwo samochód?
….
-tak, mamy ten pojazd, dziś rano go przywieźli.
@#$%^&*(@#$%^&*@$!&***!!!!!
Poszedłem dnia następnego w to miejsce „deposito de vehiculos”. Ładne ani urocze nie było. Dwie Panie za szybą. Numery samochodu, prawo ,jazdy, kto, jak , po co ,za co i dlaczego?
po 10 minutach.
-proszę poczekać, zaraz Policia Local przyjdzie porozmawiać z Panem.
-Super! ….
5min…10min…15min…
-Pani, nie mam czasu, jutro wrócę.
-Nie może Pan opuścić budynku, proszę czekać, zaraz Policja przyjedzie.
10 minut później byli. Do pokoiku ciasnego zaprosili.
Dokumenty, paszporty itd.
-Mamy rozkaz sprawdzenia dokładnie pojazdu, porównać numery VIN, itd itd.
-okej to idźmy!
szliśmy do samochodu, dużo innych było wkoło, postanowiłem zażartować, jako że stres dał się we znaki jak i zmęczenie
– a wiecie Panowie ,że w Polsce to dużo takich Golfów III kradną?
– mhmm….
Nie było śmiesznie, potem tylko mniej.
-otwórz samochód.
No to chwytam kluczyk i naciskam. I nic. I naciskam jeszcze raz i drugi i trzeci.
-może ten samochód Pan otworzyć?
-no … tak.. ee tak… eee
– a to na pewno Pana samochód?
– no mój, mój, tylko ee…
– a skąd mamy pewność, proszę otworzyć!
No oczywiście właśnie kluczyk postanowił nie do końca działać. Otworzyliśmy drzwi pasażerskie z kluczyka, alarm wyje w niebogłosy. Panowie krzywo patrzą. Otwieramy wszystko, bagazniki, drzwi, maski.
Szukają szukają… trzy minuty mijają.
-Gdzie ma Pan numer VIN?
-nie wiem…
-To Pana samochód, kiedy go Pan kupił?
-noo … ee noo mój…
Nic szukamy dalej tego Vinu.. Już się cieszyłem że uda się odebrać samochód, za szybko…
-VIN normalnie jest za fotelem pasażera Pan ma tu wstawione obicie nowe, będzie trzeba specjaliste.
Szybka konsultacja z tatą, jest gdzieś pod maską. Znaleziony po bagatela kolejnych 15 minutach.
Tylko kto ma pewność, że nie kradziony?
jedna literka, jedna cyferka… zgadza się wszystko… ufffffffff….
Panowie obwieszczają górnolotnym tonem, że teraz „tylko” zapłacić i jechać. Cieszę się jak głupi. Nareszcie koniec, już. 1,5h załatwione! Zamykam maskę, drzwi, bagażnik… Bagaznik, tablica rejestracyjna odpada. Uśmiecham się głupio, Pan policjant do mnie:
-Niestety nie można mieć pewności, że te tablice są od tego samochodu. Będzie trzeba się z interpolem skontaktować ,ale systemy informatyczne do jutra nie aktualne…
Jeszcze więcej pytań, jeszcze więcej wyjaśnień. Pan przyjdzie jutro, sprawdzimy numery i tyle.
Historia zakończyła się względnym happy endem, choć biednym się stałem, zaraz po tym jak następnego dnia rano przylazłem. Natomiast jestem pewien, że Panowie pomyśleli co najmniej ze trzy razy, że samochód ten to niezły przekręt. Na szczęście się pomylili. Szkoda, że wszystko tak długo trwało i tak drogo kosztowało.
Unikajcie Hiszpańskiej Policji, nie są cool, hippie ani hipster!