Cześć wszystkim!
Miaaau
Ta bestia nas powitała w pałacu de la Bahia. Natomiast od początku!
Dnia drugiego wstaliśmy, jak się wyspaliśmy- o 9.30. Cool story? Tak wiem. Okej do rzeczy. Plan byl prosty. Gardelle majorelle. Ogrody kupione przez Yves Laurenta. Podobno piękne, cudowne. No to w drogę. Wejscie 30 dla studentow i 50 normalne. Najdroższa atrakcja tutaj. Weszliśmy. No jak by to opisać…
Nie porwało. Ni cholery. Wrecz rozczarowało. Bardzo. Za tą cenę można tu dużo fajnych rzeczy zrobić! Tak więc spędzilismy chwile tam, dwie fotki cyknąłem(nie chciało się więcej) i uznaliśmy, że kierujemy się w strone palace Bahia. Na południe Marrakeszu. Trochę z braku laku. Po drodze bus station i taxi. Jako ze dnia nastepnego planowaliśmy jechać do Ouriki, to uznaliśmy, że zacząć się targować już można.Pierwsza cena to 600 dircham. Hahahaha po godzinie i wypytywaniu zeszło do 300za dwójkę albo 400 za czwórkę . Jeszcze do utargowania. Na pewno. W dwie strony. Powiedzieliśmy ze pomyślimy i poszliśmy dalej. Palace Bahia wart swojej ceny tj wejściówki za jedno euro. Nic specjalnego.
Wszelka architektura tutejsza jest inspirowana na czymś. Na ogrodach francuskich. Na Alhambrze z Granady. Itd. Tak więc nie mogę powiedzieć aby mnie porwało. Na prawdę wszystko już widziałem. Aby poznać kulturę (architekturę) arabską, wystarczy dogłębnie zwiedzić południe Hiszpanii.
Trzeba przyznać, że dnia drugiego handlowanie i ruch jakiego w europie nie ma, był juz w naszych żyłach. Prawie jak rybki w wodzie skakaliśmy i tak wskoczyliśmy do restauracji port du marrakech. Jedna sprawa wcześniej. Na ulicy Fatima mięliśmy naszego sprzedawcę soku pomarańczowego. 4d i sok świeży pyszny, przy Tobie wyciskany. To nie oczywiste bo na Al fnaa dolewają wody, jak nie widzisz. Woda tutaj jaka jest każdy wie. Więc Pana na ulicy fatima przy mosquee polecamy. Super miły i nie zachłanny. Co do obiadu. Zjedliśmy ichniejszą zupę oraz taijn jak i pastille. Potem deser, ale nie wiem co to było, ale dobre. Najlepsze to ile zapłaciliśmy… 128d plus 12 dla kelnera. 140d to niecałe 14e za trzy dania i wodę. Ahaaa… wrócić się postaramy tam jutro. Tak wygląda miejsce:
Oprócz tego zgubiliśmy się souksach(tamtejszych marketach ulicznych), obok Jaama al fna pochodziliśmy i… więcej soku. Tak się pałętając trafiliśmy na gościa oferującego wycieczki… wiecie ile krzyknął za podróż do Ouriki od osoby? 150d z przewodnikiem. Tak tez wpłaciliśmy zaliczkę i zobaczymy gdzie jutro nas wywiezie…
Tymczasem wieczorem zjedliśmy kiełbaski na Jaama al fna. Stanowisko 32. Masakra. Masakrycznie pyszne. Ichszy chleb sos z pomidorów i te kiełbaskii. Duża porcja 30d. Czad! Następnego dnia odkryliśmy, że mała porcja kosztuje 20d, ale kiełbasek tyle samo…
Brzuszki pełne. Zdjęć mało ale ok. Jutro wycieczka pora spać. Marrakesz czujemy że fajnie będzie jutro na chwilę opuścić.
Wrażenie dnia? na pewno nie ogrody. Ogólnie miło, ale bez rewelacji i emocji jak dzień wcześniej. Dobre jedzenie. Szczęśliwi, że jesteśmy samo wystarczalni. Tak pożegnał nas plac Jaama Al Fna wieczorem.
Historyjka. Pamiętacie tanią lekcje z lotniska? Kupno mapy w kiosku? Wczoraj ją zgubilem. Byla beznadziejna, ale była. Właściwie to była dramatyczna, ale była. Wiecie co sie stalo? Wczoraj poszliśmy jeść do byle budy na naszej ulicy El Gza. Kelner siedział obok patrząc jak jemy. Trzymał w ręce mapy. Na koniec zapytaliśmy, czy może nam sprzedac. Dał nam dwie z uśmiechem i bez zapłaty. To miłe. Są ludzie , którzy chcą Ci pomóc bez pieniędzy. Choć jest ich tu mało. Jednak pieniądz to kasa. Right?
Heja!
PS: Dzień trzeci był ekstra i nie, czytajcie dalej!