Milan. To jest Mediolan…
Wielkie miasto, gdzie wszyscy się spieszą.
Wielkie miasto, gdzie tak naprawdę jedna budowla rzuca się w oczy.
Wielkie miasto, które tak naprawdę zrobić wielkiego wrażenia na turyście prawa nie ma.
Oprócz wielkiej katedry DUOMO(zdjęcia na końcu), która po Mezquicie wrażenia nie robi, a już na pewno nie wewnątrz, to w tym mieście dużo to nie ma. Takie jest moje odczucie. Natomiast jak każde miasto, to również ma swój przekaz.
Parę spostrzeżeń na temat Włoch i współczesności się pojawi za to. Po pierwsze chciałem wam powiedzieć, że to niesamowite, że zgadujesz się ze znajomymi i dwa tygodnie później spotykacie się. Trzy różne kraje, w jednym miejscu, na dwa dni, bo dlaczego nie? Granic już prawie nie ma. Bariery językowe to coraz bardziej przeszłość. Bariery jeśli chodzi o odległości w Europie też już nie stanowią granic. Czekam aż będziemy robić wypady międzyplanetarne!
Ostatnią rzeczą do opowiedzenia jest wzmianka na temat jedzenia. Włochy oferują kulinarnie mnóstwo rzeczy. Pysznych rzeczy. Panzarotte (Luini w Mediolanie), pyszne risotto, spaghetti, tortellini, lasagne, niesamowiteeee pizze…
To, że we Włoszech jest pizza i pasta to wszyscy wiedzą, ale czy wiecie ile wybornych szynek tam jest? Niesamowitych! No i mozzarella di bufala… słuchajcie, pychota. Włochy na pewno kulinarnie potrafią zaspokoić oraz zaskoczyć. To każdemu polecam, po uprzednim przygotowaniu oszczędności, gdyż Milan potwornie drogim miastem jest.
Tym oto krótkim akcentem kończę wizytę we Włoszech.
14 Walencja, będzie relacja!
Heja.
JK