Dzień dobry!
05/05/2014 czyli dzień czwarty!
Dnia czwartego wczesna pobudka i do madersa el yousuff czyli islamskiej szkoły. Można tam wejść i zobaczyć w jakich warunkach dzieci pobierały nauki. Taki był plan.
Rzeczywistość inna sie okazała. Pobudka o 9.30. Organizm nie wytrzymał jakże intensywnego tempa zwiedzania i odmówił pobudki wcześniej. Wymusiło to zmianę planów. Powolne śniadanie. Powolne pakowanie. O 11 trzeba było opuścić pokój, tak tez zrobiliśmy.
Udaliśmy sie w stronę Gueliz. Dzielnicy Marrakeszu. Nowszej. Stworzonej podczas rządów francuskich. Tam pieniążki juz widać wszędzie. Budynki, sklepy i samochody. W Mcdonald hamburger 11d. Dzien czwarty miał być świętem jedzenia. Udaliśmy sie do najlepszego miejsca według tripadvisor. Patisserie Amendine. Ceny sufit. Posh , fancy, good price my frjend. No wiec szybko wyszliśmy. Cala dzielnica lipna. Drożej niż w Warszawie czy Sevilli. Nic ładnego. Nic fajnego. Hotele kasa burdele. No wiec czym prędzej udaliśmy sie na lotnisko, bo gorąc był nie do wytrzymania. Nic nie zwiedziwszy tego dnia, szczęśliwi z podroży byliśmy. Jako że historii nie ma to poświęcę wpis ten na szybki review naszego pożywienia.
Jedzenie
Wiedzieliśmy jadąc do Marrakeszu ze jedzenie jest nastawione na turystów, więc specjalnie się nie nastawialiśmy na niebo w gębie.
Pieczywo w Marrakeszu foto
czad! Fajno i pycha.
Oliwki też mieli bardzo dobre!
Skończyliśmy jedząc codziennie taijin. Bardzo pyszności. Warzywa z mięsem.
Dwa razy zupa marokańska. Dobra bez rewelacji foto nie ma.
Kiełbaski na jaama al fna pyszne
Pierwszej nocy couscous w restauracji byle gdzie bardzo dobre.
Mnóstwo soków rożnych pysznych.
Dziś poszliśmy w gueliz do associete de amal. Centrum kobiet z knajpa. zjedliśmy przystawkę w postaci pastille czyli roladki z serem lub kurczakiem. Potem oczywiście taijin i na koniec wzięliśmy Marokańskie słodycze na wynos.
Proszę foto.
Rewelacji nie było.
Ogólnie jedzenie tanie i dobre. Chyba tyle w temacie.
Przemyślenia. Atmosfery jaamla al fna nie da sie oddać ani słowami ani zdjęciami. Fajna sprawa. Where are you fron? Poland? Zajebiscie! Maklowicz is working here good and cheap! Come! 🙂
Druga sprawa to ze turyści tu sa beznadziejny. Na wycieczce nikogo fajnego nie poznaliśmy a i nawet przy kiełbaskach ludzie z nami nie gadali. Byliśmy za fajni dla nich. Nic tam.
Arabowie w Maroku dzielą sie na rożne typy. Mniejszość to skromni jak właściciel naszego riadu, nasz przewodnik z dziś, nasz kelner w knajpie(dzień wcześniej). Ci ludzie byli wdzięczni za to ze byliśmy i im pomogliśmy. To jedna strona. Druga to agresywni i nachalni i zachłanni. Sprzedadzą wszystko za jak najwięcej i będą happy nawet jak ty nie będziesz happy. Natomiast podstawy targowania mam, więc jestem happy.
Nie można zapomnieć o Souks. Czyli marketach na ulicy. Gdzie sprzedaje się wszystko. Dosłownie. Do tego każdy i za każdą cenę. Jest to kolejna z rzeczy nie do opisania. Zaczynając od przypraw
poprzez własne wyroby:
do innych wyrobów..
tak też można się tam zgubić i oglądać setki tysiące rzeczy i wydać pieniędzy. Na szczęście brak bagażu motywuje do nie kupowania rzeczy 🙂
Marrakesz, żegnamy cię. Dzięki, że byłeś taki fajny!