Cześć!
Już nie Lizbona, ale wciąż niedaleko!
Dzień 3 i koniec Lizbony:
Kurs Cascais! Podobno piękne miasto i piękne plaże!
No i po 30 km zobaczyłem.
Malutkie plażyczki, pełne turystów, tłumy, tłok i przepychanki. To pomyślałem: nic tylko wakacje marzenie…
Przyjemnie było. Śniadanie w sieciówce „The world needs nata” pomogło, choć kawa ciężkostrawna… 2 godzinki, spacerek, trzy zdjęcia..
i w drogę…
Kierunek Sintra.
Podobno piękne miasto, słynne, cudowne i niezapomniane. Dojazd tam kosztował mnie wiele nerwów, podczas gdy jazda po mieście prawie zawału przysporzyła, tylko żeby nie zarysować Golfika… Prawie się udało, dowiecie się potem dlaczego.
Co w Sintrze? Rzekomo cudowny Pałac oraz zamek Maurów. No więc parkujemy samochód i idziemy. Po godzinie się zorientowaliśmy, że z tej sintry to 10 km do Pałacu i że tam to samochodem się jedzie! No więc w tył zwrot. Zmęczeni, ale dalej chętni. Samochód i wio na górę.
Zachęcające, nieprawdaż?
Palacio. Dojechaliśmy. Wstęp 13 euro do pałacu, a do ogrodów i ze wszystkim 50 euro. Choć w niedzielę do 13 za darmo. Była sobota. Przepraszam bardzo, ale 20 euro (13 za Palacio +7 za zamek Maurów) to jest prawie 100 pln. Żeby ktoś mi powiedział, żebym się nastawił, ale 100 żeby wejść do zamku czy coś. Tylko żeby się przejść. Najgorsze jest to, że drogi tak zrobili, że nie da się nawet podejść bliżej, żeby mieć ładny widok czy coś. Powiedzieliśmy kij z tym i zjechaliśmy.. Głodni, spoceni, zmęczeni, ale po zjeździe stał taki Heniek przy grillu. Napisane było 6euro za danie. No to co, idziemy. No i nareszcie regularne, prawidłowe żeberka z piwkiem zjedzone, no i w normalnej cenie! Porto dos sentidos na rua serpa pinto nieopodal Sintry. Tylko obsługa wolna. Portugalska taka, prawdziwa.
Energii nabraliśmy i na podbój zamku maurów poszliśmy. Pomyśleliśmy, że z drugiej strony może uda się dojść bliżej i coś więcej zobaczyć…
Nawet kamienie przesuwaliśmy aby się dostać.
Widoki ładne były, ale pocałowaliśmy klamkę. Kontrolę bilecików stosunkowo wcześnie. Nawet nie ma jak na górę wejść. Smutno mi było bo chciałem ładne zdjęcia i coś zobaczyć, poczytać. Na prawdę brakowało mi wiedzy podczas tej wyprawy. Nie udało się. Jest natomiast zagadka, co to?
Jadąc przez Sintrę drogi były tak krzywe, wyboiste, nierówne, że jak żem któregoś razu zahaczył to myślałem, że pół podwozia urwałem (ledwo zahaczyłem, ale lepiej brzmi z efektem hiperbolizacji). No więc zaparkowałem i pobiegłem. Zobaczyłem ten kamień z rysami świeżymi i tą plamę. Ten świeży olej.. Se myślę pięknie, to wrócimy do Sevilli. Poszedłem do Golfiny, sprawdzałem, oglądałem, dotykałem, to nic mojego. Na osłonie lekkie przytarcie, Golfina nie do zdarcia!
Pamiętajcie, że każda podróż to nie tylko miejsce, to przede wszystkim ludzie. No i tak właśnie tym razem skompletowanie nie było najlepsze, muszę przyznać. Widać po zdjęciach, a i odczucia podobne. Co nie zmienia faktu, że Sagres na prawdę ładniejsze niż Lizbona!
GoodGetsBetter? Jasne! W ten weekend Gibraltar!
Pozdrawiam z uśmiechem i mnóstwem energii,
Jan Krzysztofik.