Pobudka zdawała się niczym kontynuacja snu.
Otwierasz oczy i zdajesz sobie sprawę, że jesteś w Valencii i masz cały dzień aby po niej chodzić!
Tak to zdecydowanie chwila szczęścia i nawet widok z okna jej nie zepsuje…
Uwielbienie nie ucieka z dnia na dzień. Tym razem nie było inaczej!
Euforia, entuzjazm, radość, i chęć dalszego poznawania Valencii były wielkie. Tak więc zapraszam was na mały spacer:
To oczywiście Ciudad de las artes y las ciencias. Jeszcze wrócimy tam wieczorem. Potem była chwila siesty, naładowanie baterii, posiłek, plaża no i wieczorem była prawdziwa uczta, zobaczcie sami!
Próbowaliśmy namówić z S. różne osoby do tego aby dołączyły do nas, ale nasz trud na nic się zdał. Koleś nie chciał iść!
No więc znaleźliśmy własne towarzystwo. Dużo uczucia tam było:
Następnie udaliśmy się do domu, chociaż nie swojego:
potem już tylko w milczeniu i zmęczeniu podziwialiśmy do wczesnego ranka…
Koniec był taki sam. Padliśmy. Nic z nas nie zostało. Energia uciekła